Poniżej znajdziecie krótkie info o osobach, które stworzyły spektakl:
Reżyseria i adaptacja: Andre de la Cruz
Obsada:
Pan Smith - Marcin Sosnowski
Pani Smith - Ania Łada
Pan Martin - Łukasz Wewiór
Pani Martin - Paulina Radzimirska
Pisarka Pani Fate - Agnieszka Bartnikiewicz
Służąca Mary - Marta Najmowicz
Pani Kapitan Strażaków, Listonoszka - Anna Maria Sitkiewicz
Andre to człowiek, który potrafi wyreżyserować chaos tak, że sam chaos zaczyna klaskać. Urodził się w Rio de Janeiro, ale jego myśli podróżują między kontynentami szybciej niż samoloty. Absolwent Wydziału Aktorskiego Universidade Federal do Rio de Janeiro (UNIRIO) oraz Akademii Filmu i Telewizji w Warszawie, co czyni go ekspertem w łączeniu dwóch światów – brazylijskiego temperamentu i polskiego absurdu. Założył grupę teatralną „Companhia Teatro em Aberto”, której spektakle zdobywały nagrody, choć nikt nie wie, za co dokładnie. Potrafi sprawić, że aktorzy mówią więcej, milcząc, i milczą więcej, mówiąc. W Warszawie zamieszkał od 2002 roku i od tamtej pory czasami zmienia sceny w kalejdoskop, a widzów w postacie drugoplanowe w cudownym spektaklu życia.
Ania to kobieta, która potrafi ogarnąć wszystko, nawet to, czego nie da się ogarnąć. Gra w tylu teatrach naraz, że czasami sama musi sobie bić brawa, żeby zdążyć na wszystkie spektakle. Jest filarem sceny – bywa, że podtrzymuje sufity, ściany i aktorów, gdy ci przestają się trzymać tekstu. Zna Czechowa, Stanisławskiego i wszystkich pozostałych osobiście, a jeśli trzeba – zagra ich wszystkich w jednej scenie. Ma kota, który podobno napisał jej pierwszą recenzję, oraz wielką słabość do psów, zwłaszcza dogów, których imiona są dłuższe niż niejedna sztuka. W „Łysej śpiewaczce” jest Panią Smith, czyli tą, która wie, co trzeba, ale nie zdradzi tego nikomu, nawet sobie.
Paulina urodziła się trzykrotnie, ale pamięta tylko dwa razy. Na co dzień jest Delivery Directorem w firmie IT, co oznacza, że dostarcza rzeczy, które nigdy nie zostały zamówione. Po godzinach podróżuje, a jeśli nie podróżuje – to gra w teatrze, choć czasem myli kolejność i gra w podróży, a podróżuje w teatrze. Absolwentka Stanisławski Studio, gdzie nauczyła się między innymi: oddychać powietrzem, które nie istnieje, oraz patrzeć w publiczność, która patrzy w inną publiczność. Zagrała w kilkunastu spektaklach, ale – jak twierdzą świadkowie – każdy z nich był jeden i ten sam, tylko w innym kostiumie. W „Łysej śpiewaczce” wciela się w Panią Martin, choć istnieje teoria, że Pani Martin wciela się w nią.
Agnieszka na co dzień zajmuje się kontrolowaniem finansów, czyli liczeniem tego, czego policzyć się nie da, i pilnowaniem, żeby cyferki nie uciekły w las. W Łysej śpiewaczce zadebiutowała jako Fate całkiem przypadkiem – po prostu weszła do złej sztuki i już została. Lecz okazało się, całkiem przypadkiem, że jej obecność jest absolutnie konieczna, bo inaczej spektakl trwałby wiecznie. Ukończyła Stanisławski Studio, gdzie udowodniła, że postać z tytułu sztuki zawsze istnieje naprawdę, nawet jeśli reszta obsady jej nie pamięta. Często podróżuje na Mazury, aby sprawdzać, czy jeziora nadal są pełne wody, oraz do Berlina, by upewnić się, że mur dalej nie stoi. Mówi po niemiecku tak płynnie, że czasami język odpowiada jej sam. Zagrała w wielu spektaklach, w samym 2025 roku miała aż trzy premiery, choć wszyscy wiedzą, że każda premiera była tak naprawdę próbą generalną do następnej.
Marta prowadzi dwa życia: za dnia ogarnia grzeczne projekty informatyczne w korpo, a w nocy maluje, chociaż obrazy czasem same decydują, w którym kierunku pójdą pędzle. Koordynuje i artystuje na imprezach „malowanie przy winie”, gdzie ludzie po raz pierwszy spotykają sztukę… i czasem siebie nawzajem, bo w świecie absurdu wszystko jest możliwe. Podróżuje, robi zdjęcia, które później obserwują ją, zamiast odwrotnie. W „Łysej śpiewaczce” jest Służącą Mary – osobą, która wchodzi w scenę w najmniej oczekiwanym momencie, porządkuje chaos i przemyca absurd jak ciasteczko w herbacie. Zawarła dziwną, niezrozumiałą przyjaźń z Fate i zakochała się w Strażaczce – Ich relacje są tak absurdalne, że same zdają się pisać dialogi, których aktorzy nigdy nie uczą się na pamięć.
Ania jest z wykształcenia inżynierem elektronikiem, z zawodu dźwiękowcem, oświetleniowcem i technikiem scenicznym, a z zamiłowania majsterkowiczem – dłubie w drewnie i plecie makramy, żeby było co gasić, kiedy coś się zapali. W wolnych chwilach jeździ off-road tam, gdzie nie ma dróg, śpiewa w chórze, choć zdecydowanie nie jest łysa, i układa puzzle przedstawiające zamek Neuschwanstein, który nigdy nie chce się ułożyć w komplecie, a ostatni klocek zawsze wygląda jak kawałek chleba. Doświadczenie aktorskie: absolutne zero, co – jak twierdzą teoretycy teatru absurdu – czyni ją doświadczoną ponad miarę. W „Łysej śpiewaczce” jest Panią Kapitan Straży Pożarnej – szuka pożaru tam, gdzie go nie ma, śpiewa chóralnie, choć nikt nie wie, czy ktoś słucha, i wprowadza w scenę trochę porządku w totalnym chaosie. Jej filozofia życiowa brzmi: „Skoro świat jest żartem Stwórcy, to ja jestem pointą”.
Yyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy...
Marcin Sosnowski występuje w „Łysej śpiewaczce” jako Pan Smith, choć niektórzy twierdzą, że to peruka gra główną rolę, a Marcin tylko użycza jej ciała. W życiu prywatnym jest zapalonym tenisistą, ale czasem odbija piłkę zanim ona jeszcze spadnie, co wprowadza przeciwników w zakłopotanie. Jako wierny fan Arsenalu Londyn wie, że prawdziwy absurd nie dzieje się w teatrze, tylko na boisku. Grał już w Teatrze Kadratowi, w Teatrze Libre oraz w kilku innych sztukach, które z braku lepszego pomysłu pozostały bezimienne. Zna się na marketingu, contact center i nowinkach technologicznych, dlatego potrafi zadzwonić do samego siebie, sprzedać sobie własną usługę i jeszcze wystawić fakturę w metawersum. W tej sztuce jest łysy, udając, że nie jest łysy, czyli dokładnie tak, jak wszyscy bohaterowie teatru absurdu – wyglądają inaczej, niż wyglądają naprawdę.